Proszę się nie dziwić, że jestem taki blady… Jeszcze mi się nogi trzęsą. A niektórzy przestrzegali ! Dobrze, że jesteście tutaj. Pewniej się czuję.Ale od początku.
Kolega pożyczył mi samochód ! Ale jaki ! Japoński ! Jakaś Mokra-Suka czy jakoś tam.
- Kazik – mówię – w porównaniu z tym twoim samochodem za sześćdziesiąt tysięcy dolarów, to ja dotychczas prowadziłem hulajnogę ! –
- Picujesz ! – machnął ręką – Przecież on sam jeździ…-
Poszedłem. Stała limuzyna jak się patrzy. Nawet jakbym w poprzek drogi się położył, to zmieściłbym się między kołami. Kliknąłem przyciskiem przy kluczyku, zaświeciły się wszystkie lampy i… otworzyły się drzwi od strony kierowcy !„ Ki diabeł” pomyślałem i przeżegnawszy się („Raz kozie śmierć”), wsiadłem !
- A „dzień dobry” to kto powie ? – usłyszałem zrzędliwy głos, pisz - wymaluj mojej teściowej.Szybko odwróciłem się, ale na tylnym siedzeniu było pusto. Pod siedzeniem – też.
- Kazik, nie wygłupiaj się ! – wydusiłem przez zaciśnięte gardło.
- A czy Kazik ma damski głos, baranie jeden ?! – wrzasnęła pseudo-teściowa. – Popatrz przed siebie i trochę w prawo ! To głośnik, analfabeto ! –
Rzeczywiście. Niewielka czerwona, pulsująca kropka mrugała w rytm wypowiadanych słów.
- Chuchnij ! – usłyszałem.
- Ja ? A ty kim jesteś, że mi… -
- Komputer pokładowy samochodu ! Mocniej chuchnij !! –
- Chuuuuuuu… -
- Aaaa, piweczko przedwczoraj ! Nie ma jazdy ! Wysiadaj ! – zdecydował Pokładowy i drzwi się same otworzyły bezszelestnie.
- Nie zmusisz mnie … ! – krzyknąłem rozpaczliwie.
- Zobaczymy ! – Szszszszsz…trzask i przez otwarty szyberdach wyleciałem w górę na wysokość pierwszego piętra……
- Ka… kata… katapultował mnie ! – wrzasnąłem, kiedy nadbiegł Kazik.
- Widziałem, widziałem… - kumpel ciężko usiadł przy moim stłuczonym odwłoku. – Wymyślili, żeby komputer gadał ludzkim głosem. I jeszcze do tego miał emocje…
- Ale on mnie wyrzucił ! – jęknąłem w trakcie zliczania własnych kosteczek.
- To jeszcze nic ! – rzucił Kazik – Muszę tobie coś wyznać. Zakochałem się. –
- Ty ! Zatwardziały kawaler ! – z wrażenia pomyliłem się w liczeniu. – W kim ? –
- W Dżypisi ! – wzrok mu się rozmarzył (zacząłem liczyć swoje kości od początku). – Czy wiesz jak mnie kręci „Zjechałeś z trasy. Wyznaczam nową.” Ach, ten aksamitny głos…-
- Jaka Dżypisia ? – coś niejasnego zaczęło mi krążyć po głowie.- No GPS ! Do ustalania trasy i tak dalej… - westchnął ciężko. - Ale teraz się gniewamy ! –
- Co się stało ? – znów pomyliłem się w liczeniu.
- Z wyroku sądu siedziałem w więzieniu ! – ze zbolałą miną wyrzucił z siebie. - Policja mnie aresztowała, kiedy skręciłem z trasy głównej. Dżypisia jak zwykle: „Dlaczego zjechałeś z trasy ? Ja do niej : "To może ty przytrzymasz mojego Wacusia w toalecie ?” A ta jak nie zacznie: ZBOCZENIEC ! ZBOCZENIEC !...-
środa, 21 listopada 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz