poniedziałek, 29 października 2007

PAN KOLASKA I ZIEMIA



Pan Kolaska, postać znana
wszerz i wzdłuż naszego miasta,
już od rana bez humoru...
Bez humoru ? Tak... i basta !

Dziw nad dziwy, bo to żona,
dwójka dzieci i mercedes
i kochanka też się znajdzie.
O co więc ten cały rwetes ?

Otóż firmę pan Kolaska
pragnął drugą wybudować.
Trzeba nabyć nowe grunty,
przez urzędy przewędrować.

W geodezji mapy ujrzał,
gębę swą rozdziawił szczerze...
Zauważył, że za orkę
żaden chłop się nie zabierze.

Od północy ziemię kupił
sam pan Burmistrz tego miasta.
Na przeciwko - Sędzia stary,
co go dobrze znał Kolaska.

Na zachodzie trzy hektary
rozdzieliło Radnych kilku
a na wschodzie Szef Policji...
Rozdrapało stado wilków.

Tu gdzie tysiąc by starczyło,
złotych trzeba pięć tysięcy.
Morał z tego ? - Głupio robisz,
kiedy zrobić chcesz coś więcej.





MUSZKA PRZY KOMPUTERZE



Jakoś cicho, jakoś smutno...
Czyżby była tak okrutną ?
Nieobecność formą kary ?
Może mnie brakuje wiary ?!

Tęsknie gapię się w ekrany,
wypatrując wzrok sterany,
wytężając zwisłe uszka ...
Jest tu ze mną pewna muszka !

Nie zapadła w sen zimowy,
ale przyszło jej do głowy
pobuszować w internecie !
Co za czasy ?! Sami wiecie...

Jak nie wrzaśnie: - Posuń dupsko !
Przedtem było całkiem pusto,
aż przylazło takie cielsko !!
Mam cierpliwość wręcz anielską...

Jeszcze siądzie na mniej, głupek !
Dla mnie to fatalny skutek !
Pójdę lepiej przespać zimę -
- miesiąc, dwa - ot, ociupinę...-

I znów siedzę przed ekranem...
Czy doczekać będzie dane ?
Czy mi nadasz, moja Piękna
".... (znów) dostępna" ?

piątek, 26 października 2007

PAN DOKTOR (BAAAARDZO) RODZINNY

        

        Kiedy kazali się zapisać do lekarza rodzinnego, próbowałem wytłumaczyć, że, dziękuję, czuję się dobrze, więc nie ma sensu zapisywać się i stać później pół dnia w kolejce. Najbardziej podejrzane było, kiedy do tej dyskusji włączyła się teściowa;
teścia przecież już pochowała !
        Właściwie to przekonała mnie żona: - Jak się nie zapiszesz,to ja ci nie dam ! - pisnęła wysokim altem. - Na flaszkę ! -...Matko Boska ! To przecież szantaż ! Wyrok jak dla Rywina ! A z drugiej strony, to przecież okrutne ! Człowiek bezrobotny, praca nie może mnie znaleźć i nawet tego robaka, co mnie gryzie, nie będę mógł zalać !

         Poszedłem. Jak ja się namęczyłem, ile czasu straciłem ... aby ustalić, który z lekarzy jest do mnie rodziną! A taka jedna pani doktór to by mi nawet pasowała. Dla niej to mormonem mógłbym zostać! Ale jak powiedziała do mnie "dziadku" - to mi przeszło... I wiecie co się okazało w kwestii pokrewieństwa ?... Żaden nie jest rodziną ! Wróciłem do domu.
        Jak na mnie skoczyli ! Dopiero szwagier mi wytłumaczył, że "rodzinny", w tym przypadku rozumiemy inaczej... Po prostu - wychodzi się z nim jak z rodziną na zdjęciu: kiedy zachorujesz w nocy i bardzo go potrzebujesz, to... nie przyjdzie.

        Poszedłem następnego dnia. Pani pielęgniarka w rejestracji o wyglądzie Horpyny... A więc niezbyt apetycznym... raczyła spytać kulturalnie:
- Czego ? - Na co ja kulturalnie wyłuszczyłem problem. - Lojalkę podpisać ! Będzie wywiad środowiskowy ! - grzmiało zza szyby. Podpisałem. W poczekalni uniosły się głowy pacjentów, moja się schowała...
- Nazwisko ? Imię ? Urodzony ? Imię ojca ? -...
... i Syna i Ducha Świętego, amen ! - przeżegnałem się bogobojnie.
- Twojego ojca, baranie ! - ryknęła Horpyna i tynk z sufitu posypał się wszystkim na głowy...Wyjawiłem to, jak i wiele innych odpowiedzi...
- Pije ? - wrzasnęła a szyby dały znać, że jeszcze raz...
- Tak, ale tylko jedno dziennie, jak przykazał kiedyś pan doktor,
kiedy byłem na odwyku. - mówiłem jak na spowiedzi.
- To ile tego ? - nie ustępowała Horpyna.
- No przecież mówię - jedno... wiadro dziennie ! -
- Do lekarza pod szóstkę ! - wrzasnęła. Poszedłem.

Za biurkiem siedział ulizany, sztywny facet w białym fartuchu:
- Kto wszedł ? - spytał znudzonym głosem.
- Ja ! - odparłem zdecydowanie, po rozejrzeniu się i nie stwierdzeniu innych osób w gabinecie, poza nami dwoma. Przed lekarzem leżała tylko jedna karta. Właśnie moja.
- Rozbierać się ! - No to się rozebrałem. Wtedy podniósł głowę znad karty, w której coś pieczołowicie notował i jak nie wrzaśnie:
- Co wy mi tu striptisy będziecie fundowali ? Do pasa się rozbierać ! - poczerwieniał jak dziewica.
- Trzeba było tak od razu... - zaperzyłem się - Ale do pasa od dołu czy od góry...? - Badanie przeszło w miarę spokojnie. Kiedy doszedł do wątroby, gwizdnął ze zdumienia:
- Żyjemy na kredyt, co ? - i nie zdążyłem mu powiedzieć, że kredyt i owszem, ale to żona... Mnie by i tak nie dali. A on jak mnie nacisnął !! Auu !! Do tej pory ją czuję ! Przynajmniej wiem gdzie jest.
- Przewlekłe zapalenie ! - orzekł grobowym głosem - Będzie dieta -
- Jaka dieta ! - spytałem, nieźle nastraszony...
- Wątrobowa ! Nie wolno nawet popatrzeć a co dopiero jeść.
A więc nie wolno ! Powtarzam: nie wolno jeść świeżego pieczywa, smażonych i pieczonych potraw a także potraw kiszonych lub kwaszonych, surowych warzyw i owoców ! Nie wolno roślin strączkowych, żółtek jaj, tłuszczów oraz mocnej herbaty i kawy ! Zakazane jest stosowanie ostrych przypraw, jak ocet, chrzan, musztarda... ! -
        Kiedy padło ostatnie słowo - "Alkoholu !" - zabrzmiało to jak wyrok. Probowałem zaprotestować:
- Ależ, panie doktorze, to wszystko, co jem i co lubię ! To co można ? -
- Wszystko pozostałe ! Następny !! -

        Powlokłem się przez miasto z ponurą wizją śmierci głodowej. Po godzinie zdecydowałem się na jednego. Wchodzę do baru i oczom nie wierzę ! Ten sam lekarz, tylko teraz rozczochrany luzaczek. Poznał mnie, zamachał gałązkami i jak nie wrzaśnie:
- Jednego ?! -
- Przecież...-
- Spoko, mam to samo ! -
Po czwartym wiedziałem. To był mój lekarz rodzinny !!

czwartek, 25 października 2007

TA SAMA BABA



Przyszła Baba do Lekarza:
- "Sam Pan wie, że tak się zdarza -
- niby nic nam nie doskwiera,
aż tu nagle człek umiera !" -

Coś tam gdzieś zaszeleściło
( szeleściło bardzo miło )
i wnet Doktor, mógłbym przysiąc,
Babie dał skierowań tysiąc.

Do badania krew i mocze,
okulista - ten od oczek.
Także doktor "rozrywkowy",
co "samolot" miał domowy.

Ten od brzucha, ten od głowy,
EKG i rentgen nowy,
sondę górą, sondę dołem...
Już diagnozę dają społem.

Każdy leki swe wypisał
i też dolę swą wysysał.
Leków wyszło ze trzydzieści !
Gdzie to wszystko się pomieści ?

Po miesiącu tej kuracji,
uwierz swej imaginacji,
zanim nową porcję dano,
samą Babę pochowano.

Tu historia się powtarza.
Druga Baba do Lekarza:
- "Niby nic nam nie doskwiera,
aż tu nagle człek umiera !" -






wtorek, 23 października 2007

SZYBKA NORMA

Pracusiowi nic nie dano,
ni majątku, ni pieniędzy.
Może tylko trochę szczęścia,
by się mógł wywinąć Nędzy.

Już od świtu Pracusiowi
chodzą nogi, myśli głowa,
prawa ręka podpisuje,
lewa - trzymać coś gotowa.

Ot, słuchawkę lub komórkę,
bo to czasy dziś fatalne,
że kontaktów masz bez liku.
Głównie te - nieseksualne.

A złodziejstwo wciąż się szerzy.
Nie uwierzysz ! Lecz największy
złodziej czasu to komputer,
co nawiedził świat dzisiejszy.

Lecz czas biegnie wciąż z uśmiechem.
Pracuś ani go zobaczył,
kiedy umarł po czterdziestce.
Oczywiście - podczas pracy.

Gdy przed Bogiem Pracuś stanął,
krzyknął: - " Działasz tak okrutnie ?
Norma osiem krzyży liczy !
Mam połowę - to jest smutne ! " -

Bóg aż ujął się pod boki,
bo ze śmiechu dostał czkawek.
- " Tyś, Pracusiu, normę przeżył
dwakroć szybciej - przez przypadek." -









poniedziałek, 22 października 2007

BEHAWIORKI

        Właściwie przyszedłem tutaj ze skargą. Jakaś piękna blondyna podeszła do mnie i kazała natychmiast wychodzić na scenę !!... Nie pomogły tłumaczenia, że potrzebuję przynajmniej pół godziny, by uzyskać inteligentny wyraz twarzy... Co za zachowanie !!

        Wędruję uparcie przez życie ponad pół wieku. Do tej pory nie wiem dokładnie skąd, dokąd ani po co... Jednak mam czas rozglądać się wokoło i często, z prawdziwym zainteresowaniem, przypatruję się zachowaniom różnych ludzi.
Dla własnej wygody te zachowania nazwałem behawiorkami. Moja żona, fanatyczka języka angielskiego, zawsze mnie pieszczotliwie poprawia: „ Bihawiorki !... Głąbie jeden !” Odpowiadam jej potulnie: „Por supuesto, carinia mia ! Tienes razón como siempre !” I wszyscy się dziwią, jak mogliśmy się dogadać...

        Inne są behawiorki, gdy reagujemy zbiorowo a inne - gdy indywidualnie.
Jeśli teraz krzyknę "dzień dobry", odkrzykniecie to samo ! Na moje "cześć" - odkrzykniecie gromko "cześć !". A na - "Balcerowicz musi odejść !"- ... No właśnie...

        Behawiorki zależą też od wieku ! Kiedy na ulicy wyrażę swój podziw dla kobiety, mówiąc: - "Ślicznie pani dziś wygląda !", to:
- od młodej kobietki do piętnastego roku życia... usłyszę chichot. Gdy na mnie spojrzy - - czerwienieje! Ja też się kiedyś czerwieniłem a teraz... blednę.
- od szesnastego do trzydziestego - minie bez słowa, ze wzrokiem spuszczonym, liczącym płyty chodnikowe, lub wbitym w siną dal.
Tak nawiasem mówiąc... Czy wiecie dlaczego ? To behawiorek wynikający z grzechu pierworodnego !... Takie wyrzuty sumienia... I słusznie !! Zamiast się trudzić - leżałbym na rajskiej łączce, popijałbym rajskiego jabcoka, pod rajskim słoneczkiem... wentylkiem do góry...
- od trzydziestego pierwszego do pięćdziesiątego roku życia kobieta woła: - Kazik! Ten facet mnie zaczepia ! -
I nie pomaga moje tłumaczenie : - Ja pana przewyższam inteligencją ! -
...Po dwóch tygodniach intensywnej hospitalizacji mogę stwierdzić, że komplementowane kobiety w wieku
- od pięćdziesięciu do siedemdziesięciu lat, ciszej lub głośniej, wyrzucają z siebie: - Wstrętny molestant ! -
- a od siedemdziesiątego roku życia wykrzykują: - Jestem twoja ! - ... a ja jestem właśnie zajęty...

        Behawiorki można obserwować zawsze i wszędzie. Znajomy żalił się, że jego dziewczyna świata nie widzi poza swoim wilczurem. Gdy się jej poskarżył, że zbyt mało poświęca mu czasu, ta odrzekła:
- No wiesz... Bardzo cię kocham, ale... kiedy on stanie na dwóch łapach... To niech się twój maluch schowa !! -...
Boi się postawić ultimatum: on albo pies...

        Widzieliście z pewnością mecze piłkarskie. Ile tam behawiorków ! Jak ktoś strzeli gola, to z jego ławki rezerwowych wszyscy wyskakują i wznoszą pięści do góry ! Boże ! Dopiero w szatni spuszczą mu łomot ! Nie takie widocznie były ustalenia z sędziami lub drużyną przeciwną ! Będzie się wychylał, sobek jeden !... Potem się ogłosi, że musi leczyć kontuzję... kilka miesięcy.

        Wiecie, że kradli mi samochody ? Czy komuś ukradziono samochód ? Pani ? Ile ? Jeden? To średnia na nas wypada sześć !!... Policja odnajdywała je, kiedy podjeżdżałem nimi pod Komendę... ze złodziejem w środku... Oczywiście ! Energiczne postępowanie wszczynano tylko wtedy, gdy złodziej sam się przyznał... i to pod przysięgą ! Takie sobie, behawiorki...

        Kiedyś pytałem złapanych złodziei : - Dlaczego ? Jeden odpowiedział: - Tak wyszło ! - Inny: - Bo ty miałeś a ja nie ! - Żadna odpowiedź mnie nie satysfakcjonowała... Aż niespodziewanie jeden się rozgadał. Właśnie otrzymał wyrok siedmiu lat i oczekiwał, w asyście funkcjonariusza, na transport:
- Wie pan (powiedział do mnie), ten pański samochód był najgorszy z ponad pięćdziesięciu, które ukradłem !-
(Funkcjonariusz, stojący obok, wytrzeszczył gały... i tak mu już zostało ! )
-Ale, kiedy pan będzie, do końca swego żywota, tyrał jak głupi, ja, mając już ponad pół miliarda starych złotych ulokowanych na wysoki procent w lokatach na okaziciela, będę milionerem ! Wyjdę po 4 - 5 latach czysty wobec prawa jak łza i baaaardzo bogaty !... -
        Spojrzałem na niego jak na idiotę i odszedłem. To spotkanie przypomniało mi się po latach. Wówczas, wraz z córką, pojechałem do banku, by zakończyć jej pięcioletnią lokatę "na okaziciela". Były to początki lat dziewięćdziesiątych, odsetki bardzo wysokie i nic dziwnego, że dwieście tysięcy starych złotych urosło do ponad dwóch milionów ośmiuset tysięcy starych złotych ! Ponad czternastokrotne przebicie !
        Przypomniałem sobie słowa złodzieja. Policzyłem szybko w rozumku ( pół miliarda... osiem w pamięci... trzy na boku... cztery zera won... ). Kiedy opuści mury więzienia, będzie miał ulokowanych ponad siedem milionów nowych złotych ! I kto tu jest idiotą ?!
Tak los mnie wydutkał na stry... - to znaczy - wystrychnął na dudka.

        Kiedyś słyszałem na kazaniu, jak ksiądz strofował wiernych. Otóż nakazywał, by ofiara nie była ostentacyjna lecz cicha. Nie na pokaz ! Jakie efekty kazania ?... Staruszki wyciągały ostatnie banknociki a opaśli biznesmeni z pliku, ledwo mieszczących się w garści banknotów, z miną skazańca, pieczołowicie wyłuskiwali... pojedyncze monety. I... rzucali je z brzękiem na tackę... A gdzie „cicha” ofiara ?!
To przykład, jak behawiorki mogą robić salta !

        Pewnego dnia, przed moim domem, zdarzył się wypadek na ulicy: samochód potrącił kobietę ! Przybiegłem jako jeden z pierwszych... Tłum gęstniał z sekundy na sekundę... Pochyliłem się nad poszkodowaną i... nagle coś mnie uniosło w górę !!... Stentorowy głos zawołał:
- Panie, zostaw pan to lekarzowi ! -...
Zamachałem gwałtownie wszystkimi kończynami i pisnąłem cieniutko:
- To ja jestem lekarzem !! -
- Aha ! - i to coś mnie puściło. Nadjeżdżające pogotowie udzieliło nam pierwszej pomocy...









PAN KOLASKA I IMIENINY

Pan Kolaska, już z natury,
człek wesoły, " zabawowy ".
Zaproszony razem z żoną,
nie dopuści się odmowy.

-" Imieniny ?" - żona na to-
-" Jeśli siły na nie masz,
więc się wykąp oraz przebierz
a mnie portfel zaraz dasz "-

- " Portfel mówisz ?" - spojrzał krzywo,
tknięty dziwnym podejrzeniem.
- " Prezent kupię, tak wypada.
Coś skromnego - nie marzenie "-

- " Ty nie lubisz " - mówi żona-
- chodzić po zbyt sklepach wielu.
A zmęczonyś potem przecież,
jakbyś tańczył na weselu !" -

- " Tak, masz rację, moja droga.
Tylko skromny prezent, proszę."-
Na to żona: - " Znasz mnie przecież!
Taki prezent - toż są grosze !" -

Poszła. Pan Kolaska westchnął
i wnet powyciągał z szafy
garniturek, ten ze ślubu,
stare szelki na agrafy.

Koszulinę, co pamięta
maturalnych nerwów chwile,
krawat w groszki oraz buty,
co wychodził w nich " w cywile ".

Już przy gaciach miał problemy,
bo skurczyły się po praniu
i koszula jakaś mała.
Spocił się jak przy kazaniu.
Nagle dzwonek ! -" Proszę ! Proszę !
Drzwi otwarte - ja zajęty !"-
Wchodzi jakaś piękna dama
a rozporek nie dopięty !

- " Żony nie ma !" - szybko rzecze,
jeszcze bokiem odwrócony.
-" Czy już piwskiem się opiłeś?
Nie poznajesz WŁASNEJ ŻONY ?"-

Pan Kolaska oniemiały,
oczy zrobił jak talary.
Przy tak pięknej, strojnej żonie
poczuł się cokolwiek stary.

Wszystko nowe na żoneczce,
była także u fryzjera.
Co za oko ! A figura !
Wdzięcznie się pod bok podpiera.

- " A mój portfel ? "-jęknął z cicha
i ugięły się kolana.
- " Zastawiony, auto także.
Masz wykupić je do rana ! "-

Ocknął się na białej sali
pod kroplówką Pan Kolaska.
Morał z tego : Chodź po sklepach
tylko solo, jeśli łaska.











niedziela, 21 października 2007

PLOSE PANA - PÓŁSIEROTKA


    Dziś w przedszkolu,
    proszę Pana,                               
    dziewczyn szczypać              
    niebezpiecznie.                       
    Nasza Pani,                            
    już od rana                              
    z mamą każe                          
    przyjść koniecznie.                

    Proszę Pana,
    co mam robić ?
    Przyjść przyszedłbym
    jest ochotka.
    Lecz jak Pani
    wytłumaczyć,
    że ja jestem
    półsierotka ?

    Pół - bo niby                
    są na świecie.                         
    Mama, tata                             
    są - a jakże...                           
    Lecz cud ósmy                      
    by się zdarzył -                      
    - by spojrzeli                                          
    na mnie także !                      

    Mama w pracy
    już od rana,
    wieczorami
    działkę kopie.
    Tata, jeśli
    nie w robocie,
    to pod kioskiem
    piwo żłopie.

    Więc kto karmi            
    mnie, ubiera -                        
    -Pan zapyta -                        
    zadziwiony !?                         
    Pan komputer -                    
    - Pani TiVi,                             
    związek to                              
    uwspółcześniony.                  

    W internecie
    też są sklepy -
    -ubaw przecież
    to uroczy.
    TiVi uczy
    i też bawi
    a szczególnie
    po północy.

    Jeśli ma Pan                 
    " te " problemy,                      
    po co sobie                               
    w piętkę gonić ?                     
    Nie jest przecież                    
    Pan już dzieckiem !                
    Mogę Pana -                           
    uświadomić.                            

    Telewizor
    ciężki przecież,
    do przedszkola
    sam nie ujdzie.
    Biznes zróbmy:
    uświadamiam -
    Pan, jak Tata,
    ze mną pójdzie.






































PLOSE PANA - PLOTEST



Jestem Rysio,
Proszę Pana,
no i latek
mam już pięć.
Ja z petycją
już od rana;
protestowac
mam też chęć.

Nie o kaszce
będę gadał
i na procę
nie mam chęci.
Równoupraw-
nienia żądam!
Tylko to mnie
teraz nęci!

Równa mama
tatusiowi,
Proszę Pana,
to jest fakt.
A pan Krzysio,
ten z szóstego,
kocha Janka -
- sensu brak ?

Para mamuś
już po ślubie
wychowuje
dzieci swe.
Czy to dzisiaj
kogoś dziwi,
że w rodzinie
mamy dwie ?

A w przedszkolu
pani ślepa,
Proszę Pana,
czy Pan wie ?
Dzieci ćpają
piją, palą...
Niech Pan spyta!
- Powie: NIE!

Czy nie więcej
mam rozumu
niż ten świat
dokoła mnie ?
Proszę Pana,
chcę być posłem!
Nasze prawo
zmienić chcę !

Tam na Wiejskiej
jak w przedszkolu:
krzyczą, bawią,
biją fest...
Proszę Pana,
czy mój protest
pozbawiony
sensu jest ?